Gazeta codzienna

Sztuka. Kultura. Nauka.

* * *
Merkuriusz Polski dzieje wszystkiego świata w sobie zamykający dla informacji pospolitej. Od 3 stycznia 1661.
piątek, 29 Marzec, 2024 - 11:34

Magowie i magia w świecie starożytnym

pon., 16/05/2016 - 14:23

(Autorem tekstu jest Rafał Kurpiewski. Tekst "Szarlatani, cudotwórcy czy łącznicy z bogami? Magowie świata starożytnego" ukazał się w serwisie Histmag.org. Materiał został opublikowany na licencji Creative Commons)

Niezależnie od szerokości geograficznej, gdziekolwiek byśmy nie skierowali wzroku, wszędzie i praktycznie od zawsze w społecznościach, które z większym lub mniejszym powodzeniem przedzierały się przez trudy życia, można było zaobserwować pewien szczególny rodzaj jednostek. Byli to ludzie, których określano jako łącznik pomiędzy światem materialnym, a tajemniczym i niedostępnym światem boskim. Jedni specjalizowali się w rzucaniu klątw mających sprowadzać nieszczęścia. Inni preferowali zgłębianie sztuki wróżbiarskiej dzięki której mogli być w stanie spojrzeć w czasy minione, albo te, które jeszcze nie nadeszły. Byli wśród nich tacy, którzy poświęcali życie splataniu boskich mocy w celu uzdrawiania ludzi, a o najpotężniejszych z nich mówiło się nawet, że potrafią wskrzeszać zmarłych. Ich działalność różniła się jeżeli chodzi o szczegóły, ale wszystkich łączyło to, że w zabobonnych społecznościach budzili niemal pobożny lęk, a w najlepszym wypadku traktowano ich ze sporą dozą nieufności. Mowa tutaj o tych, których nazywano szamanami, znachorami, teurgami, a czasem magami.

Czarodziej czy boski wysłannik?

Na początek sądzę, iż warto zastanowić się nad tym, co dla starożytnych oznaczało słowo „magia”, oraz na ile działania ogólnie uznane za „magiczne” różniły się od czynności związanych z kultami, oficjalnie sprawowanymi w starożytnej Grecji i Rzymie. Jeżeli mielibyśmy szukać genezy dla pojęcia „magii”, to miałaby ona miejsce najprawdopodobniej w greckim określeniu μάγος (magos) i w jego derywatach. Jest to słowo pochodzenia perskiego oznaczające kapłana lub osobę która zajmowała się praktykami religijnymi. Magowie byli znawcami takich dziedzin jak wróżbiarstwo, astrologia, sprawowanie obrządków pogrzebowych czy sztuka interpretacji snów, znana jako onejrokrytyka.

W Grecji jednak termin ten nabiera nowego znaczenia. Klemens Aleksandryjski, jeden z Ojców Kościoła, w swoim dziele zatytułowanym jako Protreptikos przytacza słowa filozofa Heraklita z Efezu. Tam w jednym zdaniu słowo μάγοις (magowie) występuje obok słów βάκχοις (bakchanci), λήναις (menady) i μύσταις (mystowie/wtajemniczeni). Wspólnie zostają oni określeni jako Νυκτιπόλοις, co może oznaczać „Nocni Włóczędzy”. Tak pogardliwe określenie, oraz uszeregowanie w towarzystwie postaci żyjących na marginesie społeczeństwa świadczy o tym jak bardzo zmieniło się znaczenie słowa magos w momencie, gdy to przeszło na grunt języka greckiego. Z postaci ściśle związanych z perskim dworem królewskim magowie stają się włóczęgami, którzy za odpowiednią opłatą mogli uzdrowić duszę i ciało dzięki ofiarom, zaklęciom, czy rytualnej ekstazie, które miały skłaniać bogów do nadawania im specjalnych mocy. Pod tym względem termin magos jest bardzo podobny do γόης (gons). Goeta, podobnie jak mag, traktowany był jako łącznik pomiędzy światem boskim i ludzkim. Był to czarownik doświadczony w magii uzdrawiającej oraz wróżbiarstwie i tak samo jak mag, zazwyczaj była to postać budząca w ludziach niepewność oraz traktowana z niechęcią. Działo się tak, ponieważ obok działań pozytywnych, mających na celu uzdrawianie i gaszenie niepokojów, zajmowali się oni również magią skoncentrowaną na czynienie zła, która tak samo jak magia uzdrawiająca wykorzystywała moc bogów (ale również demonów i duchów zmarłych) do osiągnięcia pożądanego efektu. W tym wypadku mowa jest o wszelkiej maści klątwach, lub zaklęciach wpływających na uczucia i myśli.

Dotychczasowe spostrzeżenia pozwalają stwierdzić głęboką bliskość magii i religii. Obie dziedziny za pośrednictwem obrzędów i zaklęć dążą do kontaktu z bogami, lub uzyskania ich przychylności i pomocy w wielu aspektach życia. Różnica polega jednak na tym, że magowie stali w opozycji do oficjalnego kultu. Swoje obrzędy praktykowali często nocą, samotnie i w ścisłej tajemnicy. Spotykało się to z podejrzliwością reszty społeczeństwa, która oddawała cześć bogom w sposób jawny i zawsze w większych zgromadzeniach. Poza tym, co już zdążyłem wymienić, ludzi parających się magią nierzadko oskarżano o powiązania z wyznawcami bóstw ekstatycznych, nieuznawanych przez państwo. Często byli oni uważani za manipulantów i szarlatanów, którzy czcili bóstwa ciemności, np. Hekate, która była jedną z głównych patronek magów i czarownic. Biorąc to wszystko pod uwagę ciekawym wydaje się fakt, iż misteria, które w swej formule bardzo przypominały praktyki magiczne, nie budziły takiej niechęci i akceptowane były przez ogół społeczeństwa. Szczegóły dotyczące misteriów trzymane były w tajemnicy, odbywały się one pod osłoną nocy, a przeznaczone były tylko dla wtajemniczonych (mistów). Zupełnie jak w przypadku rytuałów magicznych.

Antyczne procesy o czary

W starożytnym Rzymie nieufność wobec magii była na tyle duża, że już w okresie wczesnej republiki w skład prawa spisanego wplecione zostały ustępy zakazujące uprawiania magii o charakterze antyspołecznym. Na przykład Prawo Dwunastu Tablic przewidywało kary dla tych, którzy niszczyli cudze zbiory za pomocą zaklęcia. W swoim dziele Naturales Quaestiones Seneka Młodszy napisał A u nas w 12 tablicach przestrzega się „Niech ktoś nie zaklina cudzych zbiorów”. Za szkodliwą magię Prawo Dwunastu Tablic uznawało także sprowadzanie nieszczęścia przy użyciu magicznych formuł. To z kolei możemy wyczytać na tablicy VIII w ustępie qui malum carmen incantassit (Kto recytuje złe zaklęcie).

Należy pamiętać jednak, że prawo ścigało jedynie uprawianie szkodliwej magii. Na przykład tzw. carmina auxiliaria uznawane były za zaklęcia pożyteczne, służące do leczenia chorób i wszelkich przypadłości zdrowotnych. Wiele przykładów formuł tego rodzaju zachowało się w antycznych tekstach, lecz wśród nich zawarte były głównie w traktatach o rolnictwie.

Słowo magia nie pojawiało się w rzymskiej terminologii prawniczej i traktowane było jako słowo obcego pochodzenia. Cyceron na przykład posługuje się tym określeniem przy opisywaniu stosunków perskich. W jego ujęciu mag jest znawcą religii perskiej, a nie czarownikiem. Zamiast tego prawo rzymskie korzystało z bardzo szerokiego terminu veneficium, które mogło oznaczać jednocześnie uprawianie magii, przyrządzanie leków, albo warzenie trucizn. Znaczeniowo jest bardzo podobne do greckiego terminu γοητεία. Środki przyrządzane przez osobę nazywaną veneficus zwały się venena i mogły być przygotowywane z myślą o przeprowadzeniu działań pozytywnych (venena ad sanandum), lub negatywnych (venena ad occidendum). Przez swoją dwoistość veneficium jest bardzo podobne do greckiego słowa φαρμᾰκείᾱ (farmakeja), które także, zależnie od kontekstu, mogło mieć związek jednocześnie z truciznami, leczeniem, lub rzucaniem zaklęć.

Rzymianie rozróżniali także pojęcia factum i dolus. To pierwsze oznaczało morderstwo popełnione przy użyciu przemocy, podczas, gdy drugie stanowiło szeroką kategorię zabójstw popełnionych za pośrednictwem trucizn i zaklęć. Przykładem prawa wymierzonego w ludzi korzystających z venena ad occidendum było uchwalone w 81 p.n.e. pod wpływem Sulli lex Cornelia de sicariis et veneficis.

W późniejszym okresie do łaciny wszedł także temat malefic i słowa od niego pochodzące, które w większości pokrywały się z derywatami terminu veneficium. I tak na przykład termin maleficus będzie oznaczał w większości to samo co veneficus.

Wrobieni w czary

Procesy o czary dotyczyły czynów łamiących przepisy Prawa Dwunastu Tablic, które formalnie obowiązywało aż do VI w. i Kodyfikacji Justyniańskiej. Prawo rzymskie bardzo poważnie podchodziło do problemu przestępstw popełnionych za pomocą magii. Działo się tak dlatego, iż w starożytności powszechne było przekonanie o wszechobecnej ingerencji sił nadprzyrodzonych w każdą sferę życia. Struktury władzy i rozmaite instytucje państwowe nie stanowiły w tym wyjątku. Było to o tyle niebezpieczne, że w przypadku oskarżenia o uprawianie magii częstokroć ważniejsza niż materiał dowodowy mogła okazać się subiektywna opinia sędziego. O wiele łatwiej można było oskarżyć kogoś o rzucanie klątw, lub zaklęć wpływających na umysł, aniżeli o zabójstwo lub kradzież, co wykorzystywali ludzie, którzy pragnęli załatwić osobiste porachunki angażując w to aparat państwowy. Motyw ten zresztą powszechnie przewijał się przez księgi sądowe aż do XVIII w. 

(Autorem tego tekstu jest Rafał Kurpiewski. Tekst "Szarlatani, cudotwórcy czy łącznicy z bogami? Magowie świata starożytnego" ukazał się w serwisie Histmag.org, przedruk za wprost.pl. Materiał został opublikowany na licencji Creative Commons)